Zimowy Wolin cz. 2

No to spacerujemy dalej. 🙂 Kolejna rundka między chatami. Najchętniej obeszłabym każdą dookoła i ze wszystkich stron zrobiła zdjęcia. Ale trzeba sobie coś zostawić na później. :)) Mnie to się nie nudzi. Mogę tak łazić i łazić. Panowie zajęci robotą w którejś chacie, więc nie plączę się im pod nogami i nie przeszkadzam.

Zdjęcie tu, zdjęcie tam. Ciągle mi mało. Niby to samo, a jednak za każdym razem dostrzegam jakiś nowy szczegół.

Takich snopków latem nie widziałam. A może nie zauważyłam. :)))

Zaskoczeniem była obecność zwierzątka, które uroczo krygowało się do zdjęcia. 🙂 Bardzo sympatyczne, ale nie miałam pod ręką jabłka i nie wiem, czy wolno by je było karmić. :)))

Było też inne – kocisko, w trzech kolorach, czyli pewnie kocica. Nie zdążyłam zrobić zdjęcia, bo najpierw się do mnie łasiło, a potem ugryzło i uciekło. No nie tak bardzo, nawet skóry nie zadrapało, tak „skasowało” zębiskami. Nie umiem się dogadać z tymi stworzeniami…
Jeszcze jeden punkt obowiązkowy zwiedzania. Musiałam obejrzeć nowe nabrzeże. Fachowy opis jest na stronie Wolina. 🙂 Z bliska ciekawie to wygląda. I widać, jak wiele pracy w to włożono.
Wyłożone jest solidnymi deskami, niestety były pod wodą i lodem, nie widać było całej ich urody.

Zerknęłam na fragmenty tuż nad wodą.

Pozwolę sobie zacytować tekst ze strony http://www.jomsborg-vineta.com „Nowe nabrzeże, a wygląda jak stare. Czyli wszystko jest tak, jak powinno, ponieważ sprawa dotyczy budowy rekonstrukcji nabrzeża historycznego w Centrum Słowian i Wikingów w Wolinie. Powstały trzy rodzaje konstrukcji portowych: palisadowa, plecionkowa i międzysłupowa z okresu wczesnego średniowiecza. Budowane były na podstawie badań archeologicznych z terenu Wolina i pokazują różnorodność konstrukcyjną stosowaną na przestrzeni wieków IX – XI.” Wolałam tak, żeby czegoś nie pomieszać. 🙂
Na rzece kra, ale tylko przy brzegu – dalej czysto. Kolor wody ciągle się zmieniał: szary, bury, błękitny, ciemnoniebieski.

Łódź wyciągnięta na brzeg. Latem kołysała się na błękitnej wodzie, teraz jest przykryta błękitną folią.

Jeszcze trochę pochodziłam, posiedziałam na ławce przy chacie (udało się znaleźć suchą). Najchętniej zostałabym tutaj na cały pobyt. 🙂 Pomieszkałabym w takiej chacie. :))) Niestety, niemożliwe. Jestem tylko turystką. Może nie do końca normalną, 🙂 ale turystką… Eeeech…
Pora się pożegnać. Znowu będę tęsknić. Ale wiem, że muszę jeszcze kiedyś tu przyjechać. Może w te wakacje? Zobaczymy. 🙂

Pozdrawiam serdecznie 🙂
Grażyna

16 uwag do wpisu “Zimowy Wolin cz. 2

  1. Piękne kolory, te spatynowane popiele drewna, błękity nieba i wody.
    Zrobić na nowo by było jak stare – to jest dopiero coś.
    Ale miałaś ucztę duchową Grażko 🙂

    Polubienie

    • A dopiero teraz dostrzegłam, jak piękne jest tam drewno. Takich wzorów, jak na fotce w nagłówku było więcej, nie każdemu zrobiłam zdjęcie.
      W filmie o Wolinie („Miasto zatopionych bogów”) jest świetnie pokazana praca naukowców wielu dziedzin, mozolne i szczegółowe badania, aby odtworzyć tamten świat.
      Tak, tam można znaleźć ukojenie, spokój, wyciszenie, odpoczynek. Tam czas płynie inaczej. Trzeba tylko pozwolić ponieść się wyobraźni i zrobić sobie wycieczkę… w czasie. 🙂

      Polubienie

    • Bardzo bym chciała. To miejsce odkryłam tak niedawno, że aż głupio, bo w zeszłym roku był już XX festiwal… 🙂
      Pięknie tam, jest, oj pięknie!

      Polubienie

  2. Ciekawie obrabiane te deski na nowym nabrzeżu, równane drobnymi łupaniami powierzchni; a jak zbudowano pomost pod deski … o, to dopiero pomysł, zakrzywione pnie trzymają się wbitego w dno pala, solidnie i mocno, coś takiego warto wykorzystać; i do tego plecionka, przytrzymująca brzeg … rewelacyjne rozwiązania; i tafelki lodu, unoszące się w wodzie, jak ułamki szyb; skąd u Ciebie takie zainteresowanie wczesnym średniowieczem? pozdrawiam serdecznie.

    Polubienie

    • To nabrzeże jest niedawno zrobione, w jednym miejscu jeszcze znalazłam takie dziwne, okrągłe strużyny. Potem już wiedziałam skąd są. 🙂
      Ależ tam było pracy włożone: najpierw odkrycie, badania, potem praca przy rekonstrukcji. Fascynujące!
      Epoką zainteresowałam się już dawno. Zaczęło się od książki J. Przeworskiej i A. Hertz „Od Wisły do Nilu”, którą czytałam jako nastolatka. 🙂 Potem „skręciłam” w stronę starożytnego Egiptu.
      O odtwórcach dowiedziałam się dopiero 2 lata temu. To wreszcie było TO! No i wpadłam na całego. :))) Móc wszystko obejrzeć, dotknąć, zrobić coś samemu – taka rewelacyjna podróż w czasie.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Polubienie

  3. Taka rekonstrukcja Grodu to niesamowite wyzwanie. Chaty przepiękne, na drugim zdjęciu ta chata na pierwszym planie ma chyba trawę lub jej zapowiedź jako pokrycie dachu. Już widzę kozę koszącą ten trawnik na wysokościach 😉 Pięknie, buziaki!

    Polubienie

Dodaj komentarz