Co prawda już coś się zaczęło dziać, ale dla mnie pierwszym festiwalem w roku jest OGRODZIENIEC.:))) Miejsce, do którego mam sentyment, bo tu się zaczęła moja przygoda z festiwalami. Impreza wynaleziona przez Vinniczka.:) Pojechałam, zobaczyłam i wsiąkłam.:))) I tak jeżdżę od 2013. To w tym roku byłam piąty raz?! Coś jakby mały jubileusz.:)))
Wprawdzie pogoda była momentami mocno ponura i wiało, ale lepsze to niż upał.:) No i nie padało.
To był XIV Najazd Barbarzyńców, jak nazywane są te imprezy. Z reguły mają narzucony jakiś temat główny. W tym roku była to 1000. rocznica obrony Niemczy. Dołączyła się do tego bardziej kameralna rocznica – 25-lecie Drużyny Wojów Wataha.
Pojechaliśmy całą rodzinką, tym razem uzupełnioną o babcię.:))) Dzieci wyciągnęły tatę na buszowanie po zamku, my z mamą zrezygnowałyśmy i zostałyśmy na pewnym gruncie plotkując i zachwycając się strojami odtwórców.:))) Przy okazji, rozglądając się po dziedzińcu, zauważyłam drobną nowość. Do paskudnych schodów doczepiono bramkę, otwierającą się w jedną stronę. Wreszcie do ludzi dotarło, że nie chodzi się pod prąd. Na tej trasie momentami jest to niebezpieczne, ale do niektórych widocznie to nie docierało…
Zajrzałam ciekawie do czeluści karczmy rycerskiej, ale… z daleka. Z bliska zobaczyłam schody, co natychmiast zniechęciło mnie do dalszej wycieczki. Schodów jednak ciągle nie lubię.:)))
Jak zwykle interesują mnie stroje, fryzury i inne takie, nie tylko wśród odtwórców. Tym razem rzucił mi się w oczy kolor włosów pewnej pani, który określiłam jako „szalony paw”. Tym bardziej, że wiatr dodał swoje trzy grosze.:)))
Ponieważ było o obronie Niemczy, punktem obowiązkowym była żywa lekcja historii i opowieści o wojach, uzbrojeniu, metodach ataku, obrony itp. Były też repliki broni. Na zdjęciu udało mi się ująć obydwie, tylko tło miały niezbyt ciekawe…:))) Chociaż podobno to, co stanowi hmm… zawartość toj-tojek używano jako broń, nazwijmy to, biologiczną, miotaną na wroga… Jedna z tych machin była bardzo wysoka i trudno ją było jakoś sensownie sfotografować.
Jak zwykle ozdobą takich imprez są dzieci w strojach z epoki.:))) Ten poprawiał sobie obuwie.
Pomijając różnorodność strojów, to fascynują mnie także przedmioty użytkowe, narzędzia, naczynia, biżuteria itp. Naczynia do picia są różne: z gliny, z rogu, ze szkła. O różnej pojemności i kształtach. Pojemność tego rogu należała raczej do tych większych…:)))
Turyści nie zostawali w tyle. Też było na co popatrzeć.:))) Mnie spodobała się ta koszulka.:)))
No i w tym roku wisienka na torcie, czyli mój ukochany JAR! No wreszcie miałam okazję znowu zobaczyć ich na żywo, plus zdjęcie z nimi (co należy do obowiązków wiernej fanki).:))) Wreszcie mogłam się napawać ich muzyką. No mam płyty, ale to nie to samo. Poza tym w takim otoczeniu ma to dodatkowy urok.:) Ja zwykle nazywam ich muzykę taką, którą słucha się sercem. Zespala się z rytmem krwi i oddechu, jest czymś naturalnym, potrzebnym jak woda i powietrze. Jest wytchnieniem, rozrywką i zadumą. Niesie wiedzę, historię, baśnie, obyczaje, życie… Wspaniała, piękna, czasem wzruszająca i wywołująca uśmiech. Pozwala lepiej zatopić się w tamten czas, w tamtą, moją ukochaną, epokę… Mogę ich słuchać i słuchać…
W skład Jaru wchodzą:
Aleksander
Aleksander (tak, jest ich dwóch:)
Adam
Mają chłopaki poczucie humoru, grają coraz lepiej. To istny żywioł! No i poszaleli.:)))
No i oczywiście trzeba wspomnieć o jubileuszu drużyny Wataha. Muszę znaleźć ich stronę i nieco doczytać. Postarali się, pomyśleli o turystach.:))) W przerwach między walkami pani roznosiła jubileuszowe cukierki. Dzieci mówiły, że pyszne. No… mówiły dopiero po pewnym czasie.:)))
Ponieważ jak zwykle trochę się tego uzbierało, to o innych przyjemnościach, czyli walkach wojów, będzie w następnej części.:)))
Pozdrawiam serdecznie:)
Grażyna
Ogrodzieńcem fascynowałam się ze względu na zamek i piękne okolice, ale o festiwalu nie wiedziałam, więc z przyjemnością czytałam relację i oglądałam zdjęcia. Jak Ty i Twoja rodzina zniosła ten Najazd Barbarzyńców? W bitwie nikt nie ucierpiał?
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Od pewnego czasu mam wrażenie, że określenie „najazd barbarzyńców” powinno być zarezerwowane dla… turystów.:)))
Bitwy nie oglądaliśmy, bo była w sobotę, a my mogliśmy w tym roku jechać dopiero w niedzielę.
Pozdrawiam serdecznie:)
PolubieniePolubienie
Stanowczo wolę Ogrodzieniec bez „najazdu barbarzyńców” (turystów)…;o)
PolubieniePolubienie
Ogrodzieniec z odtwórcami bez turystów to ideał. Ale jak można by się wtedy tam dostać?:)))
PolubieniePolubienie
Cudności ten Ogrodzieniec.
Tylko według mnie trochę ludzi za dużo.
Ale – wyobrażam sobie, że dzieci były zachwycone.
🙂
PolubieniePolubienie
Niestety, „barbarzyńców” co roku jest więcej, pogoda im nie przeszkadza. No ale z drugiej strony, to jest to korzystne dla odtwórców, bo na tym zarabiają.:)
Zresztą mam wrażenie, że co roku wszędzie jest coraz więcej ludzi. Mnożą się, czy co?:)))
🙂
PolubieniePolubienie
Faktycznie wsiąkłaś po uszy w festiwalową pasję. Bardzo fajna foto-relacja. Ogrodzieniec zwiedzałam kiedyś pewnej mroźnej zimy, pamiętam do dzisiaj :–) Serdeczności!
PolubieniePolubienie
Bardzo lubię te klimaty.:))) Nie mam szans na bycie jedną z nich, ale chociaż mogę ponapawać się tą atmosferą.:)
Serdeczności:)
PolubieniePolubienie
Bardzo lubię Twoje festiwalowe relacje, chociaż sam „najazd” to nie moja bajka. Umiesz opisywać swoją pasję. Pomyśleć, że do Ogrodzieńca mam bliżej niż Ty to nie byłam tam bardzo dawno, a wszelkie zamki i ruiny lubię.
PolubieniePolubienie
Ja bym bardzo chciała mieć gdzieś bliżej.:)))
PolubieniePolubienie
JAR wygrzebałem już lata temu i była to wtedy bardzo obiecująca kapela. Grają jednak w takim nieco irytującym stylu i z jękliwą manierą, która mnie np. dość szybko zniechęciła do słuchania na okrągło. Od czasu do czasu tak. Niestety na dłuższa metę zacząłbym wbijać zęby w ścianę i mordować! 😀 😀 😀
Ciekawe jak się ich słucha na żywo, bo to jest nieco inna kwestia. 🙂
Momentami podobnie gra Stary Olsa, ale tylko momentami i to tak nie bije po uszach.
Podobnie też potrafi niemiecki Fidelius i prawdę mówiąc najpierw właśnie trafiłem na Fideliusa, a później dopiero na JAR
Sceneria boska i zazdroszczę imprezki!
PolubieniePolubienie
Jar na żywo jest fajniejszy.:))) Chociaż ja mogę ich słuchać na okrągło. Tym razem grali znacznie żywiej, zmieniali nieco aranżację, dodali trochę żartów muzycznych.:))) Poza tym byłam na kilku koncertach, czasem nawet dało się z nimi chwilę pogadać, są bardzo sympatyczni.:)
Widziałam ich koncert w klubie (Katowice, Wrocław) i w plenerze (Ogrodzieniec, Wola Jabłońska), właśnie na takich festiwalach. Odbiór jest zupełnie inny. Tutaj oni po prostu są na swoim miejscu, stanowią całość z otoczeniem. Klimat jest fantastyczny.:)))
Ta muzyka jest mi jakaś bliska, znajoma, taka… moja.:)
PolubieniePolubienie
Czekam na Festiwal Inne Brzmienia i Jarmark Jagielloński – na ogół coś ciekawego się wtedy dzieje. A po wakacjach jest jeszcze Festiwal Smaku i też bywa ciekawie.
PolubieniePolubienie
Mnie w tym roku ominie festiwal w Wolinie.:( Ale jedziemy w góry i nie damy rady jechać w góry i potem nad morze. Mam nadzieję, że uda się jeszcze zaliczyć jakiś weekend w Biskupinie.:)))
PolubieniePolubienie
Taka strona festiwalu podoba mi się bardzo, budowle i detale, klimat i nastrój, śpiew i rzemiosło. Bo walki już mniej.
Cudne masz hobby. Ja bym się wybrała na staropolskie, pogańskie rytuały przesileń i równonocy
PolubieniePolubienie
Też bym chętnie zobaczyła te obrzędy.:)
PolubieniePolubienie
Sympatyczna relacja:) Machiny przed toj-tojami to balista, czyli coś w rodzaju wielkiego łuku na podwoziu, którym można w charakterze strzał miotać włócznie, a i insze pociski, jeśli się cięciwę wzmocni, oraz trebusz, czyli starożytne jeszcze arcydzieło wymyślności inżynierskiej… Fajnie, że się komuś chciało zrekonstruować.
Kłaniam nisko:)
PolubieniePolubienie
O. Dzięki.:) Nie załapałam się na początek lekcji i nie usłyszałam nazw owych machin.
I toto się nawet ruszało. Ale nie było pokazu działania…:))) Przynajmniej my nie widzieliśmy.:) Natomiast pan obrazowo opisywał czego używano jako pocisków…błeee
Pozdrawiam serdecznie:)
PolubieniePolubienie
Nie lubię takich spędów ale rozumiem ich wielbicieli. Faaajnie, że wspólnie spędzacie czas w tak interesujący Was sposób. Lubię Ogrodzieniec ale raczej pusty :-). Uściski !
PolubieniePolubienie
Ja też nie lubię tłumów, ale, niestety, festiwal ma swoje prawa. Trudno w takich miejscach dopaść rekonstruktorów bez turystów.:)
Serdeczności:)
PolubieniePolubienie