Róża. Dzika i jadalna. Myślałam, że w tym roku nic nie zrobię, bo tak cykała po parę kwiatów. Ale jednak zdecydowała się na masowe zakwitnięcie, to ją oskubałam. Właściwie skubały dzieci.:))) Ja potem zrobiłam resztę. Przy pomocy nożyczek i synka obcięłam białe części płatków, sparzyłam wrzątkiem, potem dodałam cukier i wymęczyłam w makutrze. Na koniec odrobina kwasku cytrynowego (kolor, smak i konserwacja) i spirytusu (smak i konserwacja). I mam dwa małe słoiczku obłędnego zapachu. Chociaż raczej jeden, bo jeden pojedzie do znajomej.:)
Z reguły nie robię zdjęć na cmentarzu. To znaczy ostatnio zrobiłam dokumentacyjnie, jak kamieniarz zadzwonił, że uzupełnił tablicę i dopisał imię Mamy. Wracając popatrzyłam na inne nagrobki. To zabytkowy cmentarz, na pewno są jakieś publikacje go opisujące. Ale przypomniały mi się pomniki z aniołami u Ewy i też parę zdjęć zrobiłam. Zabytkowe anioły i nietypowy pomnik na dziecięcym grobie. Z bazyliszkiem. Legenda głosi, że trójka dzieci zmarła nagle, z niewyjaśnionych przyczyn. Oskarżono o to… bazyliszka.
Niebo ostatnio bywa dosyć bogate. I groźne. Ale jak zawsze piękne i fascynujące.
Czekamy na wakacje, na wyłączenie budzika i trochę spokoju.
Pozdrawiam serdecznie
Grażyna