Wiosenna… kwarantanna

Wiosna. Spadł pierwszy, wiosenny śnieg… O poranku bywa mglisto, a sójki mają to wszystko gdzieś.

Najpierw było w ogródku pięknie.

A potem wreszcie przyszła wiosna.

W domu nowa covidowa paranoja czyli wiosenna kwarantanna. Synek się uczy zdalnie, ale córka uczęszczała na zajęcia normalnie, bo jej podstawówka jest w SOSW. No cóż, okazało się, że w internacie ktoś okazał się pozytywny i dziecko odesłali do domu na kwarantannę. Kwarantanna obejmuje… tylko ją. Mamy ją obserwować. W sumie możemy sobie wszyscy jechać np. do miasta lub na spacer do lasu, bo kwarantanna obejmuje tylko niepełnosprawne dziecko i ono musi siedzieć w domu. Według nich, może nawet siedzieć samo. Kolejna bzdura. W takim przypadku przecież musi mieć zapewnioną opiekę osoby dorosłej. U nas nie ma właściwie problemu, bo ja nie pracuję, ale jeśli takie coś spotka pracujących rodziców (którzy nie pracują zdalnie), to co, mają brać urlop, opiekę nad dzieckiem (ustawowo są to dwa dni), zwolnienie? Nie wiem, czy jest na to jakieś rozwiązanie. Na razie żadnych testów, tylko obserwacja. Ciekawe czy przyjedzie policja…

Pozdrawiam serdecznie:)

Grażyna

Kapryśny marzec

Wróble drą dzioby na całego. Kosy śpiewają, szpaki skwirzą, żurawie trąbią. Zaczyna się typowy przedwiosenny hałas. Przebiśniegi i leszczyna to już właściwie przekwitają, pchają się krokusy. Śnieg raz jest, a raz go nie ma. Jak było więcej, to nawet udało się zobaczyć takie zwierzaki:

A takie puszyste stworki dożerają resztki orzechów.

Ze zdjęciami z drogi teraz trudniej, bo jeżdżę tą główną. Na objazd nie mam odwagi się zapuszczać. Nie mam terenówki, ani traktora, żeby po polu jeździć. Ale jednak czasem zdarzy się okazja, to coś tam cyknę. Najczęściej, gdy udaje mi się być pasażerem.:) Ostatnio widywałam piękne wschody słońca, dziwny zachód, kiedy słońce zniknęło, a została taka jakaś jasność. No i mgła. Była jeszcze porządniejsza, ale wtedy akurat byłam kierowcą i usiłowałam się zorientować, czy jeszcze jestem na swoim pasie jezdni, to zdjęć nie robiłam.:)

Ostatnio mam duuuużo zajęć. Postanowiłam sprzedać dom po mamie. Toteż sprzątam, przeglądam pamiątki, dokumenty, zdjęcia i różne takie. A jest tego mnóstwo. Są rzeczy jeszcze mojego dziadka. Zdjęcia pradziadka z rodziną. Zdjęcia tradycyjne, slajdy, negatywy. I jedno na płytce z kości słoniowej. Nie wiem kto jest na tym zdjęciu, ale i tak mi się podoba.:) Zrobiłam też zdjęcie pod światło, żeby było widać, jak prześwituje przez płytkę.

A wśród wielu rzeczy jest między innymi żelazko z duszą.:)

Może dla wielu osób to nie są istotne rzeczy, ale dla mnie skarby.:))) Największą radością było odkrycie pudełka, w którym sporo zdjęć miało podpisy. To fascynujące w pewien sposób poznać rodzinę. Tych osób ze zdjęć już nie było, kiedy ja się urodziłam. Teraz znam ich imiona, przypominają mi się opowiadania mamy, taty, ciotek. Niesamowita podróż w czasie. Chociaż momentami dość trudna emocjonalnie, bo ich już nie ma… Dlatego tutaj rzadko zaglądam, mam jeszcze przed sobą bardzo dużo pracy, choćby zrobić katalog książek, które złożone w stosy zajmują pół sporego pokoju. Ale kiedyś się przecież z tym uporam.:)

Pozdrawiam serdecznie:)

Grażyna