Zawsze się mówi, że najdłuższym miesiącem jest styczeń.:) Jeśli o mnie chodzi, to on w tym roku jakoś śmignął. A maj nie… Ciągle jest… W kalendarzu rubryki mam gęsto zapisane, ciągle coś nowego. I ciągle – maj. Nie myślałam, że kiedyś będę miała dosyć takiego miesiąca. A jednak. W dodatku w tym roku nie daliśmy rady pojechać do Ogrodzieńca. Pierwszy festiwal w roku, a ja nie byłam! Buuu… Na Wolinie też nie będziemy, nie damy rady. Nad morze jedziemy w innym terminie i w inne miejsce. Testujemy nowe.:) Ale Biskupina nie daruję!:)))
Pora trochę posprzątać w aparacie, jutro Watrowisko, w niedzielę Komunia, a ja mam ciągle jakieś zaległości. Czasem nawet nie chce mi się pisać komentarzy. Tylko wpisy przeczytam. A uzbierało mi się parę fotek. Takie migawki. Najczęściej w drodze na przystanek, czasem u mojej mamy, jak na chwilkę przysiądę, żeby różne sprawy obgadać. Tak dopadłam pana pleszkę.:) Zamigotał rdzawym brzuszkiem, zainteresował. Schował się, ale jakoś się udało.:)
U nas z kolei dzwoniec darł dzioba.:)
Upały są jak latem, a tu ciągle… maj. Czasem jakaś burza, trochę chmur. Deszczu mało. Ot, parę kropli. A wieczorami ludzie masowo podlewają ogródki i wody nie mamy.
Ostatnio całą sesję zdjęciową miał mak. Nie wiem, jakim cudem on przeżył, wylazł za ogródek i urósł. W dodatku w tym roku dane mu było zakwitnąć, bo się uparłam, żeby tego „chwasta” nie wyrywać, ja chcę zobaczyć co to i jak kwitnie.:))) I intuicja nie zawiodła, mak jest piękny.:)
Jest taki stary dom z resztkami ogrodu. Czasem zakwitnie jakiś tulipan, narcyz, czy coś podobnego. Teraz pojawiła się nowość – piękna lilia. A ja, wyciągając szybko aparat z torebki (spieszyłam się na szkolny), znowu przestawiłam pokrętło. I wyszedł mi… tajemniczy ogród.:)
Udało mi się zobaczyć kilka motyli. Są takie:
I takie.:)))
To taki mały przerywnik, chwila odpoczynku. Teraz szykowanie, pakowanie na Watrowisko i przy okazji, jak zwykle, coś tam jeszcze w sprawie Komunii (a to coś doszyć, a to sprawdzić, uprasować, itp.).:) Mam nadzieję, że po niedzieli, białym tygodniu i wyjeździe do Częstochowy to już będzie spokojniej…:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Grażyna