Wolin cz. 2

XX Festiwal Słowian i Wikingów. Już dwudziesty! Aż głupio się przyznać, ale wiem o nim dopiero od niedawna. Niby epoka zachwycała mnie od dawna. Ale potem… to jakoś odpłynęło. A w zeszłym roku przypadkiem trafiłam na pewien artykuł w internecie, właściwie wywiad. Zaczęłam szukać, czytać, oglądać zdjęcia, filmy o drużynach, rzemieślnikach, festiwalach i różnych imprezach. Odnalazłam świat, który kocham. I wtedy pojawił się Wolin. Zapragnęłam go zobaczyć. Udało się. Zafascynował mnie, stał się miejscem, do którego pragnę wracać. Miejscem, które wiąże się dla mnie z wieloma przeżyciami…
Tym razem mogłam wreszcie zobaczyć go w czasie festiwalu. Mnóstwo namiotów, gwar, wszędzie tłumy. Przemieszanie turystów z odtwórcami. I nagle jakoś mi to nie przeszkadza. Zanurzam się w tłum, chodzę między kramami, których jest tak dużo. Mogę sobie porozmawiać, popytać, oczywiście „pyton” jest ze mną. Koniecznie chciał zobaczyć wojów i bitwę. 🙂 Oglądamy, starając się wchłonąć jak najwięcej.

Dzisiaj zwracamy uwagę szczególnie na uzbrojenie, wojów. 🙂

Aczkolwiek nie do końca, bo ja znalazłam ulubiony kram z biżuterią (znany mi z Ogrodzieńca i Woli Jabłońskiej). :)) Synuś wybrał mi bransoletkę… Później zwabiła mnie pani kosmetykami naturalnymi, tam był kremik pachnący lawendą… Oj, tyle pokus czyha z każdej strony… :))) Dziecię z kolei zajadało się pierniczkami i podpłomykiem z miodem i dżemem.
I tak sobie wędrowaliśmy, zaglądając tu i ówdzie…

No i znowu mam problem. Znalazłam miejsce z tarczami, które w jakiś sposób ciągle mi się nasuwają pod aparat. I co gorsza, nie mogłam znaleźć nazwy drużyny. Teraz też przegapiłam okazję i nie zapytałam. I mnie to gnębi! Ktoś wie, jaka to drużyna? 🙂

No i wreszcie oczekiwany moment rozpoczęcia festiwalu. Z bramy wyłaniają się kolejne drużyny i idą na wielki plac, który potem zamieni się w pole bitwy.

Festiwal oficjalnie rozpoczęty.
Teraz idziemy zobaczyć ustawienie nowego posągu Świętowita. Uszykowane już miejsce, ofiary.

Mozolne stawianie posągu.

Potem rozpalono ogień świdrem ogniowym. Żercy przenieśli go do stosów.

Potem powitanie ognia, składanie ofiar.

Pierwszy raz oglądałam taką ceremonię. Przyznaję, podobało mi się. Bardzo. Byłam pod wrażeniem…
Potem w planach była wielka bitwa i musieliśmy czymś wypełnić czas oczekiwania.
A to w kolejnym – ostatnim już odcinku. 🙂

Pozdrawiam serdecznie 🙂
Grażyna

6 uwag do wpisu “Wolin cz. 2

    • My byliśmy tam przed festiwalem w poniedziałek i środę. I w pierwszy dzień festiwalu – w piątek. A festiwal trwał 3 dni: od piątku do niedzieli. Eeeech… żal, ale i tak sporo się udało zobaczyć. 🙂
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Polubienie

    • Podpłomyk był dość duży. Dziecię nie mogło się zdecydować z czym chce i dostało z miodem i z dżemem. 🙂 Ja natomiast z przyjemnością orzeźwiłam się chłodnym kwasem chlebowym. 🙂

      Polubienie

  1. Te rytuały, obrzędy bardzo stare ale coś budzą we współczesnych duszach, jakąś tęsknotę za prostotą i jednoznacznością. A i dla ciała też na kramach cudowności wiele, wszystko jak mniemam ręczne i niepowtarzalne.

    Polubienie

    • Pierwszy raz uczestniczyłam w takim obrzędzie. Fascynujący. Chociaż chciałabym uczestniczyć w takich obrzędach w… nieco innej scenerii… 🙂
      A na kramach szaleństwo. W dodatku można zobaczyć jak te przedmioty powstają. Przynajmniej niektóre. 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz